I need a doctor
- Zuzia, kochanie musimy porozmawiać- powiedziała mama z
poważną miną jakiej to zwykle używała w pracy. Razem z tatą prowadziła rodzinną
firmę.
-Za chwilkę pójdę się tylko przebrać – odpowiedziałam
grzecznie
- Dobrze tylko się pośpiesz. Mamy dla ciebie szczęśliwą
nowinę – usłyszałam kiedy byłam już na schodach. Dopiero co wróciłam z
męczącego treningu a oni już zaczynają jakieś poważne rozmowy, chociaż jakie
inne odbywają się w tym domu? Ostatnia nasza rozmowa rodzinna która odbyła się
jakieś dwa dni temu dotyczyła oczywiście rodzinnej firmy, która w ostatnich
czasach nie przynosiła żadnych zysków tylko straty. Rodzice szukali jakiegoś
sposobu żeby wyciągnąć ją z długów, niestety nic nie wymyślili.
Oczywiście nie zawsze tak było. Kiedy byłam jeszcze mała to
razem z tatą i wujkiem bawiliśmy się, graliśmy w piłkę i oglądaliśmy mecze. To
oni przekazali mi miłość do tego sportu. Mama uważała to za śmieszne że 20
facetów biega za jedną piłką, ale nigdy nam nie przeszkadzała. Za to co tydzień
chodziłyśmy na sobotnie zakupy. Tęskniłam bardzo za tymi czasami. Kiedy życie
było proste i beztroskie. Niestety wszystko co piękne kiedyś się kończy. Po
wypadku w którym zginęła siostra mojego taty, jedna z współwłaścicieli firmy,
rodzice zajmowali się tylko pracom . nie znajdowali już czasu na zabawy i
wygłupy. Kiedy ktoś namawiał ich na popołudniowe wyjście z domu, strasznie się
denerwowali. Odcięli się od normalnego życia. Wujek w końcu tego nie wytrzymał
i wyjechał z kraju za pracą o której zawsze marzył, zostawiając całą firmę
tacie. W wieku piętnastu lat zaprzestałam prób zwrócenia na siebie ich uwagi.
Stałam się samodzielna. Często nocowałam w domu mojej przyjaciółki którą
traktowałam jak siostrę, a jej rodzice mnie jak drugą córkę.
Po szybkim prysznicu ubrałam się w luźne ubrania i zeszłam
na dół. W salonie usłyszałam jakieś głosy. Widocznie podczas mojej nieobecności
ktoś przyszedł w odwiedziny. Może to wujek Grzegorz. Nie on nie odwiedzał ich
od jakiś pięciu lat.
Kiedy weszłam do salonu, wszyscy umilkli i dziwnie na mnie spojrzeli. Na kanapie siedziała trójka obcych jej ludzi.
- O już jesteś – powiedziała jej matka z przesłodzonym
głosem – usiądź obok nas i porozmawiajmy.
Usiadłam z wielkim zdziwieniem, co się stało mojej matce? Od
kiedy jest dla mnie taka miła? I co jeszcze bardziej mnie zdziwiła sama z
własnej woli zapytała mnie jak mi poszło na treningu!!!
Nie no tu działo się coś naprawdę dziwnego matka nigdy nie
interesowała się jej treningami, a właściwie klubem sportowca do którego zapisałam
się w połowie pierwszego roku studiów. Chciałam zostać dziennikarkom co nie spodobało się mojej matce. Ona chciała bym poszła w ich ślady, a mnie po
prostu całodzienne siedzenie w biurze nie interesowało.
- to są państwo Mazur. Zapewne ich pamiętasz- powiedziała
matka wskazując mi ludzi siedzących na kanapie.
-Szczerze to nie – po tych słowach matka spojrzała na mnie
jakby chciała mi powiedzieć żebym się zamknęła.
-Cześć jestem Patryk – przedstawił się chłopak i
najwidoczniej nie zauważając mojej niechęci podał mi rękę. Nie chcąc robić
zamieszania odwzajemniłam uścisk ale nic nie odpowiedziałam.
- A więc – zaczęła moja matka Krystyna – zapewne wiecie że
mamy małe kłopoty finansowe w firmie. Niestety sami nie jesteśmy w stanie się z
nich wyciągnąć. Więc chcielibyśmy zapytać czy wasza dawna oferta współpracy
jest dalej aktualna?
- Oczywiście że jest aktualna, ale chyba nie zapomnieliście
jaki jest nasz warunek?
- Tak pamiętamy i jesteśmy gotowi go wypełnić – powiedziała
i spojrzała w moją stronę, nasze spojrzenia się spotkały – Prawda córeczko?
- Poczekajcie, stop! Bo ja to chyba przegapiłam połowę
rozmowy. O co tu chodzi? I co ja mam wspólnego z ta firmą? Jaka oferta ? jaki warunek?
I od kiedy nazywasz mnie swoją córeczką?
- Nasza oferta dotyczy połączenia waszej i naszej firmy to
pomogłoby wam wyciągnąć się z kłopotów a nam rozszerzyć działalność.
- To czemu tego nie zrobicie? Podpiszcie umowę czy co wam
tam potrzebne i załatwione. Do czego ja wam w tym potrzebna?
-Ponieważ mamy także swoje warunki. W życiu Ne ma nic za
darmo – skąd ja znałam to powiedzenie? A tak matka powtarzała mi to zawsze
kiedy o coś prosiłam. Wtedy najczęściej musiałam posprzątać dom więc
zaciekawiło mnie co tym razem ode mnie chcą.
- To jaki jest wasz warunek?
- A to niech ci już twoi rodzice wytłumaczą- powiedział po
czym wyszli z naszego domu.
- jeżeli nie chcesz to nie musisz tego robić wiesz to
prawda? – ojciec skierował swoje słowa do mnie
- Cicho bądź Wiktor. Ona wie co trzeba zrobić. Przecież nie
możemy stracić tej firmy jest w naszej rodzinie od dawna, i nie mamy nic prócz
niej.
- To podpiszcie tę umowę ich warunek nie może być aż tak
straszny żeby go nie spełnić.
- Właśnie. Nie jest to nic strasznego musisz tylko wyjść za
Patryka – zatkało mnie, moja matka chyba postradała zmysły, chciała żebym
wyszła za jakiegoś strasznego chłopaka tylko po to żeby ona dalej mogła
wszystko olewać i zajmować tą durną firmą? Chciała mnie po prostu sprzedać? –
Widzisz Wiktorze mówiłam Ci że ona się zgodzi- powiedziała i co gorsze ona
naprawdę w to wierzyła
- Oczywiście mamo. Może już zaczniesz planować dzień naszego
ślubu?- zapytałam z sarkazmem ale ona nie zwróciła na to uwagi i zaczęła się
cieszyć jak jakaś nienormalna.
- Nie to już zaplanowałam. Wszystko jast już prawie gotowe
zostało nam jeszcze kilka szczegółów i oczywiście wasze zaręczyny.
Zaniemówiłam moja matka naprawdę myślała że ja to zrobię za
kogo ona mnie ma? Spojrzałam na matkę ale ona mnie już nie zauważała, pewnie
ustalała kolejne szczegóły co do mojego ``ślubu``, ciekawe czy zastanawiała się
nad tym jak ha wyobrażałam sobie ten dzień. Ojciec w tym czasie stał i tylko
spoglądał smutno w okno. Miałam nadzieje że e chociaż on powie mi że to tylko
głupi żart, ale myliłam się.
- Wy na serio jesteście nienormalni.- powiedziałam i
pospiesznie wyszłam z tego domu wariatów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz