niedziela, 28 kwietnia 2013

~30 to nie jest konieczne

Cristiano odwiedza nas praktycznie co dziennie, nie tyle nas co małego , ale nawet to wiedząc bardzo cieszyłam się na te spotkania. Dziś też ma przyjechać. Piłkarz praktycznie spędza tu wiencej czasu niż we własnym domu. Zapewne niepodoba się to jego dziewczynie, która ma zamiar zostać narzeczonom, i która wogule nie wie że jej "ukochany " ma dziecko których ona z nim mieć nie chce ze względu na urodę
- Cześć- usłyszałam głos mężczyzny który od długiego czasu zajmuje moje myśli. Przestał używać dzwonka do drzwi by czasem przez przypadek nie obudzić małego. Wchodził tu jak do siebie co wogule mi ani wujkowi nie przeszkadzało
- Hej zjesz obiad?  Bo właśnie skończyłam szykować
- Z chęciom wracam dopiero z treningu i nie zdążyłem nic zjeść
- a jak tam trening
- dobrze. Sam trener powiedział że wruciłem do swojej formy i nie ma żadnych przeszkud by wystawić mnie w podstawowej jedenastce w najblirzszym meczu- rozmawialiśmy tak o mało ważnych rzeczach w między czasie przyszedł wujek i zjadł z nami objad po czym wrócił do pracy
-to dobrze. Moze przejdziesz sie z nami na spacer?
-jasne- ucieszyl sie
-to idz po malego a ja sie przebiore
-juz- odpowiedzial i wszedl po schodach. przebralam sie a on polozyl malego w wuzku.
-nie jest mu za cieplo?- zapytal kiedy juz spacerowalismy po parku
-sprawdz- polecilam mu
-ale jak
-chodz pokarze ci- wycionglam chlopczyka z wuzka i podalam go tatusiowi, a on stanol znuw tak strasznie blisko mnie- wluz tutaj renke- zrobil jak kazalam i wsunol dwa palce pod koszulke malucha- i jak
-dobrze- usmiechnol sie najwidoczniej zadowolony z siebie
-a co jerzeli zrobiom nam jakies zdjencia- przestraszylam sie
-spokojnie wszyscy paparatzi chodzom za Ikerem od kiedy oswiadczyl sie Sarze, wienc mmamy chwile spokoju- dalszy spacer pezeminol w spokojnej atmosferze. Cris prowadzil wuzek, a ja szlam obok niego tak blisko ze stykalismy sie ramieniami, a wtedy moje cialo przechodzil dreszcz
 - chciałbym z tobą poważnie porozmawiać- zaczol kiedy wrucilismy do domu i siedzielismy w salonie, oglondajonc wiadomosci w telewizji
- a o co chodzi? - przestraszyłam się
- o Dinisa- no teraz wcale nie byłam spokojniejsza - spokojnie nie chcę zrobić nic złego. Chciałbym po prostu go uznać za swojego syna
- to nie jest konieczne- powiedziałam bo jest coś jeszcze o czym on nie wie
- dlaczego tak sądzisz?  Chciałbym być dla niego jak prawdziwy ojciec nie tylko podczas odwiedzin i zabawy. Niech wszyscy wiedzą że to muj syn i się tego nie wstydzę
- nikt w to nie zwątpi jesteś podany w papierach jako ojciec. Wystarczy tylko że coś podpiszesz, bo bez tego jest to tylko jakaś bezwartościowa kartka
- oczywiście że to podpisze. Załatwmy to najlepiej od razu
-dobra chodź mam to gdzieś u siebie- zaprowadziłam go do zajmkwanego przez siebie pokuj, chwile przeszukiwałam jakieś kartki a on w tym czasie przyglądał się śpiącemu chłopcu
- to jest to powiedziałam kiedy znalazłam odpowiedni dokument
- to podpisze i będzie z głowy
- ale proszę abyś nie rozpowszechniał że to twój syn , nie chcie tego całego zamieszania i wogólę
- dobrze zrobię jak zechcesz- położyłam przed nim kartkę zakrywając rękom imiona dziecka. Jednak nie wyszło mi to najlepiej bo po podpisaniu Portugalczyk swoją uwagę zwrucił właśnie na zakrywane przezemnie dane
- Dinis Cristiano? - przeczytał z pytaniem w głosie. Kiedy na mnie spojrzał tylko potwierdziłam kiwnięciem głowy.- nawet nie wiesz jaka to dla'mnie radość- podszedł do mnie i przytulił do siebie. Znowu poczułam ten przyjemny zapach jego perfum, mimowolnie zrobiło mi sie tak jakoś ciepło w środku. Kiedy spojrzałam w górę zauważyłam że brunet bacznie się mi przygląda. Teraz patrzyłam w te jego brązowe oczy które odzwierciedlały ten jego dobry humor i radość. Nawet nie wiem kiedy nasze usta się spotkały. Bardzo mi sië podobało czułam się tak jak przed tym jak to wszystko spieprzyłam, ale właśnie ja spieprzyłam, a on ułożył sobie życie ma diewczynę a ja ne mam prawa mu tego niszczyć. Niechętnie odsunęłam się od niego, i zauważyła tak jakby coś. W mego oczach przygasło.
-przepraszam, nie powinieniem był tego robić. Lepiej już pujdę
- to nie twoja wina. Poczekaj odprowadzę cię do drzwi- jak powiedziałam tak zdobiłam
- wiesz juro organizuje przyjęcie urodzinowe dla siostrzenicy. Może przyjdziecie. Nie będzie dużo osub tylko rodzina Iker z Sarom i Benzema
- nie wiem czy to najlepszy pomysł...
. Przyjdźcie chociaż na chwilę. Obiecuję że jak ci nie będzie odpowiadało to sam odwiozę was do domu- spojrzał na mnie oczami jak kot ze Szreka i już nie potrafiłam mu odmówić
- no dobra, ale przyjedź, też po nas
- dobrze będę o 16- i poszedł ale wyraźnie wezelszy niż chwilę temu

piątek, 19 kwietnia 2013

~29 Teraz wiem skąd znam ten intensywny kolor oczu




-jak to?- zdziwił się
-po prostu je zrób
-To znaczy…?- nie dokończył
-porozmawiamy kiedy indziej- wstałam i weszłam do gabinetu lekarza
-O jednak się pani namyśliła. Proszę tutaj usiąść- wskazał mi kozetkę stojącą koło ściany- posłusznie wykonywałem jego polecenie, jednak nie mogłam skupić się na wykonywanych czynnościach, myślałam dziś o tym żeby jakoś powiedzieć mu o tym, że Dinis to jego syn, ale nie w ten sposób, nie wiem jaka będzie teraz jego reakcja, w głowie układałam najczarniejsze scenariusze.
Badania trwały krótko i doktor nic nie wykrył.  Wyszłam na korytarz który był pusty. Rozejrzałam się ale nigdzie nie widziałam piłkarza. Przestraszyłam się, czyżby postanowił zostawić mnie tu samą? Bałam się tego, że uciekł tak jak ja kiedyś. Do Sali gdzie leżał Dinis weszłam pogrążona we własnych myślach. Jakie było moje zaskoczenie kiedy koło łóżeczka chłopca ujrzałam siedzącego piłkarza. Przyglądał mu się, ale nie tak jak obcy facet patrzy na czyjeś dziecko, w jego spojrzeniu można było ujrzeć… czułość, troskę, a może nawet miłość?
-Mam iść na te badania?- spytał kiedy już zorientował się, że się mu przyglądam
-Tak… znaczy się jak chcesz
-Idę. Poczekajcie tu na mnie. Odwiozę was do domu- powiedział, ale jego głos był smutny, a w oczach malował się ból.
Po niedługim czas piłkarz wrócił z badań, i bez słowa poprowadził mnie do swojego samochodu. Droga minęła nam w napiętej atmosferze, cały czas trzymałam w ramionach synka, nie chciałam go w ogóle wypuszczać.  Podróż dłużyła nam się strasznie, jednak w końcu dojechaliśmy na miejsce.
-Poczekaj- zawołał Cris, i złapał mnie za rękę, , kiedy miałam już wysiadać z samochodu
-Tak?
-Mógłbym jutro was odwiedzić?- zapytał po czym się chyba trochę zmieszał bo spuścił głowę, udając zaciekawienie zamkiem od bluzy którą miął na sobie.
-Jasne. Skoro chcesz- moja odpowiedź chyba poprawił mu trochę humor, gdyż uśmiechnął się delikatnie co odwzajemniłam-  to do zobaczenia jutro- pożegnałam się i udałam w stronę drzwi od domu.
Następnego dnia obudziłam się dość późno. Nic dziwnego skoro wróciliśmy dopiero po 5:00. Zajrzałam do małego który smacznie spał w łóżeczku. Nie chciałam go budzić, w końcu tyle przeżył tej nocy. Zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kanapek. Właśnie miałam zamiar zacząć je jeść kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się gwiazdor Realu.
-Cześć – przywitał się lekko podenerwowany.
-Cześć- odpowiedziałam uprzejmie- wejdź— przepuściłam go w drzwiach które za nim zamkłam.
-Nie chciałbym przeszkadzać…
-Nie spokojnie nie przeszkadzasz. Chcesz coś do jedzenia czy picia, bo ja właśnie zabieram się za śniadanie.
-Jakbym mógł prosić, to coś zimnego do picia.
-Jasne. Chwilkę. Wejdź do salonu jak chcesz- zaproponowałam, a on się zgodził i usiadł na miękkiej kanapie.- proszę – podałam mu szklankę soku, po czym wróciłam do kuchni by za chwilę wrócić z talerzem kanapek i kubkiem herbaty.
-A ty nie powinieneś być na treningu?- zdziwiłam się
-Trener wypuścił mnie wcześniej, bo trochę się nie wyspałem
-Przepraszam to mój wina…
-Daj spokój. Dobrze zrobiłaś, ale powiedz mi dlaczego ja się dopiero dowiedziałem, i to w takich okolicznościach
-przepraszam, ale wtedy na Maderze powiedziałeś, że nie chcesz mnie już znać. Bałam się powiedzieć o dziecku nie chciałam abyś pomyślał, że chcę zatrzymać cię siłom, i w dodatku myślałeś, że chce wyjść za tego faceta. Potem dowiedziałam się, że masz dziewczynę i nie chciałam ci tego psuć- mówiłam łamiącym się głosem- jeszcze raz przepraszam.
-Cicho. Nie przepraszaj- poprosił przytulając mnie do siebie, a ja mu na to pozwoliłam, nagle usłyszałam płacz dochodzący z pokoju na piętrze. Odruchowo wstałam by iść sprawdzić co się stało, ale powstrzymało mnie pytanie Portugalczyka- mogę iść z tobą?
-Tak chodź- wchodził za mną po schodach na piętro. – co się stało królewiczu?- zapytałam biorąc synka na ręce, ten jednak całą uwagę skupił na swoim gościu, i przyglądał mu się takimi samymi brązowymi oczami jak jego.
-Mogę wsiąść go na ręce?- i kolejne niepewne pytanie z jego strony. Dziwiła mnie jego niepewność. Przecież zanim poznał prawdę kilka razy brał go już na ręce. Czyżby wątpił w swoje talenty ojcowskie?
-Tak podejdź bliżej- wykonał moje polecenie i stał tak blisko, że czułam zapach jego perfum, takich samych jak kiedyś, mimowolnie zrobiło mi się ciepło. Podałam mu dziecko, a on uśmiechnął się szeroko.
-Teraz wiem skąd znam ten intensywny kolor oczu-  widocznie olśniło go, że widuje go codziennie patrząc w lustro.

środa, 17 kwietnia 2013

~28 Wbrew pozorom nie jesteś mi obojętna




Minęło już kilka dni od kiedy jestem z powrotem w Hiszpanii. Wujek nie miał Mi tego za złe, że wtedy tak po prostu wyjechałam. Mały wydawał się szczęśliwy, choć tak naprawdę nie wie co się wokół niego dzieje. Niestety Cristiano nie wiedziałam od przyjazdu rozumiałam, że chce spędzać swój wolny czas ze swoją dziewczyną, a nie z jakąś Polką, ale jednak gdzieś w głębi serca było mi z tego powodu przykro. Dopiero teraz kiedy zobaczyłam jak opiekował się mną i Dinisem, zrozumiałam jak bardzo go zraniłam. Kto wie może gdybym wtedy nie uciekła tworzylibyśmy teraz szczęśliwą rodzinę?  Wczoraj kiedy był u mnie Iker, opowiadał mi o treningach i ogólnie o nowościach związanych z drużyną, według niego w ostatnich dniach Cris poprawił swoją grę. Jednak nikt nie wiedział czym to jest spowodowane.
Po południu wujek musiał wyjechać, nie będzie go przez jakieś trzy dni. Nie bałam się zostać sama z małym, ale miałam dziwne przeczucia że coś się wydarzy.
Dzień szybko mi zleciał, i nic ciekawego się nie wydarzyło. Po wyjeździe wujka odwiedziła mnie jeszcze Sara.
-Nie uwierzysz Iker zaprosił mnie na wycieczkę- cieszyła się jak małe dziecko
-To fajnie, a można wiedzieć dokąd?
-Dziś wylatujemy do Paryża, niestety wracamy jutro wieczorem, ale wiesz treningi
-Zazdroszczę ci, to takie romantyczne
-Wiesz nic nie szkodzi na przeszkodzie wystarczy wyjawić prawdę, i założę się, że za jakiś czas to ty udałabyś się na taką romantyczną podróż
-Nie zaczynaj
-Jak chcesz. Moje zdanie znasz
-Tak znam twoje i wszystkich innych, i wszyscy jakbyście się umówili gadacie to samo
-Widzisz może to jakiś znak
-Nie wierzę w znaki
-Oj no. Po prostu z nim pogadaj. Zrób to jeżeli nie dla siebie to ze względu na Dinisa
-Pomyśle o tym. A ty chyba powinnaś przyszykować się do podróży- zdezorientowana kobieta spojrzała na zegarek, i szybko zerwała się z kanapy
-Oj bo się zagadałam, a jeszcze muszę się spakować. To do zobaczenia jutro wieczorem i mam nadzieję, że w spokoju podejmiesz słuszną decyzję-  przyjaciółka wyszła z domu uprzednio całując mnie w policzek.
Dopiłam kawę i poszłam zobaczyć co z małym. Chłopiec grzecznie leżał w łóżeczku, jednak już nie spał. Wzięłam go na ręce i zeszłam do salonu, usiadłam na kanapie włączając telewizor. O tej porze nie było w nim nic ciekawego, a chłopczyk na moich kolanach zaczął marudzić, bez zastanowienia skakałam po kanałach aż trafiłam na jakąś powtórkę meczu. O dziwo synek uspokoił się i z uwagą przyglądał postaciom biegającym po zielonej murawie.
Kiedy chłopiec zasnął zaniosłam go do sypialni i przebrawszy w śpioszki położyłam do łóżeczka. Sama też od razu położyłam się spać. Jednak ten dzień nie był taki zły.
Obudził mnie głośny płacz dziecka, spojrzałam na zegarek była 2:00, wstałam i podeszłam do małego łóżeczka. Chłopiec był w strasznym stanie, wzięłam go na ręce to jednak nic nie pomogło, i nadal płakał. Zaczęłam chodzić z nim po pokoju, a następnie po całym domu. Po pół godzinie byłam  już strasznie przerażona a Dinis nadal płakał, nie wiedziałam co mam robić. Bez zastanowienia sięgnęłam po telefon, ale do kogo mam zadzwonić Sara i Iker są w tej chwili w Paryżu, i zapewne dobrze się bawią. Wybrałam inny numer z kontaktów, jednak miałam wątpliwości czy do niego zadzwonić, ale teraz nie ma na to czasu, i ostatecznie wcisnęłam zielony guzik
~Halo?- usłyszałam zaspany głos mężczyzny
-Proszę pomóż mi nie wiem co mam robić- stres wziął gurę i się rozpłakałam
-Zaraz u ciebie będę- powiedział i rozłączył się
Nie kłamał po około piętnastu minut stanął w drzwiach domu
-Co się stało- podszedł bliżej nas
-Nie wiem mały cały czas płacze o nie przestaje, nie wiem co mam robić
-ciiicho. Nie denerwuj się. Daj mi go, i idź coś na siebie załóż, pojedziemy do szpitala i wszystkiego się dowiemy- podałam mu synka, i poszłam się szybko przebrać. Założyłam byle jakie spodnie i luźną koszulkę. Było mi wszystko jedno co mam na sobie, byle by jak najszybciej pomóc mojemu małemu skarbowi. Tak jak mówił Cristiano zawiózł nas do szpitala, tam przyjął nas miły pan doktor, teraz czekamy na korytarzu kiedy w salce obok zostaje przebadany mały chłopiec.  
-Jestem beznadziejną matką. Nawet nie potrafię zająć się własnym synem- byłam już w kompletnej rozsypce
-Nie gadaj głupot. Każdy doskonale wie że jesteś świetną matką dla Dinisa, każdemu dziecku zdarzają się jakieś choroby, nie masz na to najmniejszego wpływu- pocieszał mnie, mi to jednak nie pomagało. Po chwili drzwi otworzyły się i wyszedł przez nie starszy pan.
-Państwo są rodzicami chłopca?- zwrócił się w naszym kierunku
-Tak- nawet nie zwróciłam uwagi na to co powiedziałam, Cris najwidoczniej też nie, stanął tylko obok mnie i próbował uspokoić.
-Proszę być spokojną. Małemu nic nie zagraża, jeszcze dzisiaj możecie państwo go zabrać do domu. To była najzwyczajniejsza kolka, normalne u dzieci w tym wieku. Jednak podczas badań wykryliśmy niepokojące wady. To nic strasznego ale wolelibyśmy się upewnić, dlatego prosił bym aby oboje rodzice poddali się badaniom , jeżeli chcecie, to od razu w moim gabinecie mogę przeprowadzić te badania- jednak widząc moją przerażoną minę dodał- to tylko podstawowe badania, by sprawdzić czy wada małego jest odziedziczona, czy cierpi na jakąś chorobę. Jak państwo się namyślą to zapraszam do mnie.- powiedział po czym odszedł
-I co ja mam teraz zrobić?- usiadłam ciężko na krzesełku i ukryłam twarz w dłoniach
-Jak to co. Zrobisz te badania, i po sprawie- jakby to było takie łatwe
-Tak. Ale ojciec też musi
-Spokojnie to nie będzie takie trudne, powiedz mi jak  on się nazywa, a ja ściągnę go tu za wszelką cenę tylko po to by zrobił te badanie…
-Dlaczego?
-Co dlaczego- zdziwiło go moje pytanie
-Dlaczego byś to zrobił?
-Wbrew pozorom nie jesteś mi obojętna- mówił spokojnie trzymając mnie za rękę-, a skoro ty nie to twój syn także. Nie wiem czemu, ale strasznie polubiłem tego szkraba, chociaż was nie odwiedzałem, ale żebyś wiedziała, że miałem na to straszną ochotę- zaśmiał się- zależy mi na was
-To zrób te badania

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

~27 przecież karzdy dobrze wie że to napastnicy są najlepsi




Noc szybko minęła. Mimo iż spałam cały poprzedni dzień , to wieczorem nie miałam żadnych problemów ze snem, tak samo mały Dinis. Może tak wpływa na nas obecność, mężczyzny śpiącego za ścianom?
Wstałam z łóżka i postanowiłam się spakować. Dzisiaj znów udaję się do Hiszpanii, z dzieckiem, i facetem ,którego jeszcze parę miesięcy temu bardzo kochałam i chyba nadal kocham. Wyciągnęłam z szafy walizkę, i zaczęłam układać w niej ubrania. Skończywszy przebrałam się w normalne ubrania, i z zapachem świeżo parzonej kawy udałam się do kuchni gdzie królował Cris.
-O dobrze że jesteś- uśmiechnął się- za godzinę musimy być na lotnisku
-Jasne nie martw się nie spóźnimy się- zaśmiałam się
Po śniadaniu udaliśmy się na lotnisku. Piłkarz uparł się, aby nieść moją walizkę. Obawiałam się, powrotu do Hiszpanii, w dodatku z małym dzieckiem, tylko nie liczni wiedzą o jego istnieniu, a w dodatku dwóch z nich wiedzą kim jest jego ojciec.
-Lot minął nam spokojnie mały cały czas spał. A z Crisem rozmawialiśmy na wszelkie tematy. Czułam się tak jakbyśmy nigdy nie stracili kontaktu o nadal byli dobrymi przyjaciółmi.
Na lotnisko w Madrycie przyjechał po nas Iker.
-Moje maleństwo- zawołał w naszym kierunku, i szybko podszedł przytulając mnie, jednak po chwili całom swoją uwagę skupił na moim synku- Cześć mały. Jestem wujek Iker. To ja będę uczył cię jak się broni bramki, przed takimi jak ten tu wiesz najważniejsze jest żeby się skupić...- wskazał na Portugalczyka, i razem z chłopczykiem ruszył w kierunku swojego samochodu zostawiając nas w tyle
-Na twoim miejscu zastanowił bym się czy chcę takich wujków dla swojego synka
-Spokojnie Iker jest niegroźny. Najwyżej poopowiada trochę małemu
-No niby tak, ale ty go słyszałaś? On chce z niego zrobić bramkarza- oburzył się-  a przecież karzy dobrze wie że to napastnicy są najlepsi- no nie mogłam z niego. On to zawsze wiedział jak poprawić mój humor. Nareszcie doszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku domu mojego wuja.
-Cześć wujku- przywitałam się z mężczyznom który otworzył mi drzwi
-Och moje ty słoneczko. Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. A to kto?- zapytał wskazując malca spokojnie śpiącego w nosidełku
-A to jest mój synek-pochwaliłam się dumnie
Jaki uroczy? A nadałaś mu jakieś drugie imię. Wiesz w Hiszpanii często jest tak że dzieci mają dwa- opowiadał mi prowadząc mnie do salonu
-Tak ma, ale wolałabym zatrzymać je w tajemnicy
-Ach tak rozumiem, ale musisz pamiętać, że prawda i tak wyjdzie na jaw
-wiesz jestem trochę zmęczona po podróży. Chciałabym się chwilę zdrzemnąć
-Dobrze chodź zaprowadzę cię. Razem z Ikerem wstawiliśmy do twojego pokoju łóżeczko dla małego, i kilka innych potrzebnych rzeczy
-o dziękuję. To miło z waszej strony
Wujek zostawił nas sam w pokoju, a ja delikatnie ułożyłam synka w łóżeczku. Po czym sama położyłam się wpatrując w sufi. Myśląc o tym co powiedział wujek, że prawda i tak wyjdzie na jaw. Może ma rację i powinnam sama to załatwić a nie czekać na nie wiadomo co? A co jeżeli będzie na mnie zły o to że rujnuję, po raz kolejny, jego spokojne szczęśliwe życie
Obudziłam się wieczorem najwidoczniej udało mi się zasnąć. Zeszłam na dół do salonu skąd dochodziły mnie odgłosy wesołych rozmów. Zajrzałam do środka a Tm ujrzałam nie kogo innego, jak Sarę, Ikera i Karima.
-Cześć- ucieszyła się dziewczyna podchodząc do mnie mocno mnie przytulając- tęskniłam za tobą
-Się nie dziwie- skomentowałam przyglądając się Dwujce piłkarzy siedzących na sofie zawzięcie się o coś kłócąc
-Ha ha ha nie powiesz mi że ty nie tęskniłaś za tymi wariatami.
-Pewnie, że tęskniłam,, ale wiesz teraz mam mało czasu
-No właśnie. Nie wierze, że ja tak późno dowiedziałam się o tym , że masz dziecko- zaśmiałam się z jej oburzenia
-Właśnie chodź przedstawię ci kogoś- pociągnęłam ją za rękę na piętro- Chodź. To jest właśnie Dinis- uśmiechnęłam się
-ojj, jaki on do ciebie podobny, ale jego oczka- zamilkła na chwilę- to jest jego syn- zdziwiła mnie jej bezpośredniość, ale pokiwałam twierdząco głową, przecież nie będę jej okłamywać. –Dlaczego mu nie powiedziałaś?
-Na początku się bałam, a potem dowiedziałam się że ułożył sobie życie z nową dziewczyną i nie chciałem mu tego niszczyć
-Dziewczynę. Nie żartuj. Ta podróba kobiety wszystkim już nie daje żyć
-Co masz na myśli?
-NA przykład to, że dziś od rana wydzwaniała do mnie, czy wiem co się dzieje z jej chłopakiem bo nie dzwonił do niej od trzech godzin
-To moja wina…
-Daj spokój, ona chcę go sobie podporządkować jak jakieś zwierzątko, a on jej się nie sprzeciwia, mam nadzieję że to się szybko skończy.

niedziela, 14 kwietnia 2013

~26 o pewnie nawet nie wiesz jak bardzo




Dzień minął mi bardzo szybko, spędziłem go w domu gdzie tymczasowo mieszkała Zuzanna. Jej synek był bardzo grzeczny, ani razu nie płakał. Co mnie bardzo zdziwił w końcu jak weszliśmy do domu to strasznie płakał. A teraz nic mały aniołek. Poprosiłem asystenta z którym pracowałem od kilku dni, aby przywiózł mi moje rzeczy z hotelu. Zuzia spała od jakiś czterech godzin. Jak powiedziała lekarz niedługo powinna się już obudzić. Bałem się bo pewnie będzie na mnie zła. Kiedy spała na kanapie uznałem że będzie obolała po śnie na niewygodnej kanapie, więc przeniosłem ją do sypialni.  Położyłem delikatnie na dużym łóżku, i szepnąłem na ucho by o nic się nie martwiła, bo wszystkim się zajmę.
Muszę pamiętać by podziękować siostrze, która często podrzuca do mnie swoje dzieci, przez co teraz potrafię zająć się tym uroczym bobaskiem. Nawet nie wiem jak ma na imię. Jak Zuzka będzie miała nastrój do rozmów, to będę musiał ją o to zapytać, bo o dziwo naprawdę mnie to bardzo interesowało.
Zajrzałem do sypialni. Blondynka przebudziła się trochę, ale nadal było po niej widać, że jest przemęczona. Od razu przysiadłem obok niej na łóżku
-Denis..- szepnęła cicho. Zdziwiłem się, czyżby miała na myśli dziecko? Chciała wstać ale jej na to nie pozwoliłem
-Cicho, prześpij się jeszcze trochę, a ja wszystkim się zajmę- widocznie ta wypowiedź ją uspokoiła, bo od razu ułożyła głowę na poduszce i przymknęła oczy.
-Cristiano- wymamrotała cicho i zasnęła z uśmiechem na twarzy. Nie mogłem się powstrzymać widząc ten obrazek pochyliłem się nad nią i delikatnie pocałowałem w policzek.  Jednak tę piękną chwilę przerwał płacz dziecka, szybko wstałem i udałem się w stronę salonu gdzie został mały.
-Hej, co się stało? Nie płacz, ja jestem przy tobie- mówiłem do niego lekko go kołysząc- masz na imię Denis? Wiesz mój tata też się tak nazywał. Trochę to dziwne.- mały po chwili przestał płakać i powoli zasypiał w moich ramionach. Było to cudowne uczucie obserwując jak taka mała istota, z ufnością śpi w moich ramionach.
Kiedy mały zasnął zacząłem przyrządzać posiłek. Zapewne gdy Zuza się obudzi, będzie głodna.  Nie miałem pewności jak długo będzie spać, ale czym dłużej to chyba lepiej. Dziwiłem się, dlaczego jest taka przemęczona. Przecież ma męża, chyba pomaga jej w obowiązkach? Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Zostawiłem garnek na piecyku, by sos do spaghetti się zagotował, a sam udałem się sprawdzić czy chłopczyk śpi. Kiedy podszedłem do wózka mały właśnie się przebudził, i machał w moją stronę rączkami. Delikatnie wziąłem go na ręce i usiadłem na kanapie.
ZUZA
Obudziłam się, i spojrzałam na zegarek było już gruba po południu. Przespałam większą część dnia i nadal źle się czułam. Chociaż już nie tak bardzo jak rano. Teraz dopiero przypomniał mi się sen. Ilustrował on moje najskrytsze marzenie, ale to tylko sen.
Wstałam z łóżka, ponieważ muszę zająć się synkiem. Ma tylko mnie. Weszłam powoli do salonu i widok mnie zszokował. Otóż na kanapie siedział rozradowany Cristiano, z szerokim uśmiechem, a do swojej szerokiej piersi przytulał mojego synka, szepcząc mu coś. Rozczuliłam się chciałabym żeby moje życie tak wyglądało
-Czyli to nie był sen- powiedziałam cicho jednak on mnie usłyszał.
-O już się obudziłaś?- zapytał nadal ucieszony
-Tak. Dzięki, że zająłeś się małym-wskazałam na chłopczyka- w ogóle to skąd ty się tu wziąłeś?
-Zadzwoniła do mnie jakaś dziewczyna, i poprosiła bym tu przyjechał. Chyba miała na imię hmm…. Karolina. A teraz chodź przygotowałem dla ciebie obiad.
-Nie musisz się już mną zajmować. Możesz wracać do pracy, ja dam już sobie rade- powiedziałam z nadziejom że tek zrobi patrząc na niego przypominały mi się wszystkie radosne chwile które razem przeżyliśmy, jednak on puścił moją uwagę mimo uszu, i zaprowadził mnie do kuchni wskazując na krzesło. Na którym grzecznie usiadłam. On w tym czasie nakładał na talerze makaron.
-Smacznego- postawił  prze de mną talerz i podał widelec- i masz to wszystko zjeść- pogroził mi palcem. Sam usiadł naprzeciwko mnie i też zaczął jeść. Obiad spożyliśmy w ciszy. Kiedy oboje zjedliśmy przenieśliśmy się do salonu, tylko że tam nadal panowała cisza. Najwidoczniej nikt nie wiedział jak zacząć rozmowę
-Jak mały ma na imię?- w końcu zapytał przerywając ciszę
-Dinis- odpowiedziałam krótko, nie chciałam mówić mu drugiego imienia bo by się domyślił, chociaż po pierwszym też powinien
-Ale to portugalskie imię- zadziwił się
-To co z tego? Zawsze podobały mi się imiona z innych krajów.
-Acha. Zawsze marzyłem że kiedyś mój syn będzie nosił właśnie takie imię- nagle posmutniał
-To pogadaj o tym z Iriną. Pewnie się zgodzi- powiedziałam z nutką ironii w głosie
-Irina nie chce mieć dzieci- oj teraz zrobiło mi się trochę go szkoda. Wiem że marzył o tym by uczyć swoje dziecko grać w piłkę, a potem zapisać do jakiegoś klubu Benjaminów i być jego najwspanialszym kibicem na trybunach, niestety ja go tego pozbawiłam
-Tak po za tym to gdzie jest ojciec Dinisa?- zmienił temat, ale nie na taki w którym czuła bym się lepiej
-Mały nie ma ojca.
-A co z twoim mężem?
-Nie mam męża. Jestem tylko ja i mój malutki synek.
-Jesteś sama, i wychowujesz małe dziecko? Nic dziwnego, że mdlejesz z przemęczenia.
-A co mam niby zrobić? Oddać synka którego kocham najbardziej na świecie? Rodzice mnie olali, przyjaciółka jest w Londynie, a ja mszę sobie jakoś radzić.
-Nie pomyślałaś o tym by wrócić do Hiszpanii. Sama mówisz, że tu nie masz nikogo. A twój wujek pewnie by się ucieszył gdybyś  znowu z nim zamieszkała.
-Nie jestem pewna. Nie mogę przecież zwalić mu się na głowę z małym dzieckiem…
-Spokojnie. Uwierz mi że się ucieszy, i nie masz tu nic do gadania ja już rezerwuję bilety na samolot, na jutro rano.
-Dobra jak wolisz- wzięłam syna na ręce bo jak co dzień wieczór zaczynał marudzić, i nie miał zamiaru zasypiać- potrzymasz go?- zapytałam niepewnie, kiedy rozdzwonił się mój telefon
-Halo? Cześć Karolina. Tak już wszystko dobrze- prowadziłam rozmowę, ukradkiem obserwując zachowanie piłkarza chodzącego po salonie z dzieckiem na rękach- jutro jadę do Hiszpanii. Tak z nim. Tylko się nie posikaj z tej radości. Dobra muszę już kończyć. Do usłyszenia. Pa.
-Karolina to ta dziewczyna która po mnie zadzwoniła?
-Tak. Właśnie chciała się upewnić czy dotarłeś- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił- a to dziwne zawsze wieczorami marudzi i nie chce spać. A tu proszę- wskazałam na malucha śpiącego w jego ramionach. Wyglądał cudownie z dzieckiem.
-Widzisz? Bo ja po prostu mam talent, albo twój syn mnie lubi- o pewnie nawet nie wiesz jak bardzo- pomyślałam.