Dzień minął mi bardzo szybko,
spędziłem go w domu gdzie tymczasowo mieszkała Zuzanna. Jej synek był bardzo
grzeczny, ani razu nie płakał. Co mnie bardzo zdziwił w końcu jak weszliśmy do
domu to strasznie płakał. A teraz nic mały aniołek. Poprosiłem asystenta z
którym pracowałem od kilku dni, aby przywiózł mi moje rzeczy z hotelu. Zuzia
spała od jakiś czterech godzin. Jak powiedziała lekarz niedługo powinna się już
obudzić. Bałem się bo pewnie będzie na mnie zła. Kiedy spała na kanapie uznałem
że będzie obolała po śnie na niewygodnej kanapie, więc przeniosłem ją do
sypialni. Położyłem delikatnie na dużym łóżku,
i szepnąłem na ucho by o nic się nie martwiła, bo wszystkim się zajmę.
Muszę pamiętać by podziękować
siostrze, która często podrzuca do mnie swoje dzieci, przez co teraz potrafię
zająć się tym uroczym bobaskiem. Nawet nie wiem jak ma na imię. Jak Zuzka
będzie miała nastrój do rozmów, to będę musiał ją o to zapytać, bo o dziwo
naprawdę mnie to bardzo interesowało.
Zajrzałem do sypialni. Blondynka
przebudziła się trochę, ale nadal było po niej widać, że jest przemęczona. Od
razu przysiadłem obok niej na łóżku
-Denis..- szepnęła cicho. Zdziwiłem
się, czyżby miała na myśli dziecko? Chciała wstać ale jej na to nie pozwoliłem
-Cicho, prześpij się jeszcze
trochę, a ja wszystkim się zajmę- widocznie ta wypowiedź ją uspokoiła, bo od
razu ułożyła głowę na poduszce i przymknęła oczy.
-Cristiano- wymamrotała cicho i
zasnęła z uśmiechem na twarzy. Nie mogłem się powstrzymać widząc ten obrazek
pochyliłem się nad nią i delikatnie pocałowałem w policzek. Jednak tę piękną chwilę przerwał płacz dziecka,
szybko wstałem i udałem się w stronę salonu gdzie został mały.
-Hej, co się stało? Nie płacz, ja
jestem przy tobie- mówiłem do niego lekko go kołysząc- masz na imię Denis?
Wiesz mój tata też się tak nazywał. Trochę to dziwne.- mały po chwili przestał
płakać i powoli zasypiał w moich ramionach. Było to cudowne uczucie obserwując
jak taka mała istota, z ufnością śpi w moich ramionach.
Kiedy mały zasnął zacząłem
przyrządzać posiłek. Zapewne gdy Zuza się obudzi, będzie głodna. Nie miałem pewności jak długo będzie spać,
ale czym dłużej to chyba lepiej. Dziwiłem się, dlaczego jest taka przemęczona.
Przecież ma męża, chyba pomaga jej w obowiązkach? Nie wiem co mam o tym
wszystkim myśleć. Zostawiłem garnek na piecyku, by sos do spaghetti się
zagotował, a sam udałem się sprawdzić czy chłopczyk śpi. Kiedy podszedłem do
wózka mały właśnie się przebudził, i machał w moją stronę rączkami. Delikatnie
wziąłem go na ręce i usiadłem na kanapie.
ZUZA
Obudziłam się, i spojrzałam na
zegarek było już gruba po południu. Przespałam większą część dnia i nadal źle
się czułam. Chociaż już nie tak bardzo jak rano. Teraz dopiero przypomniał mi
się sen. Ilustrował on moje najskrytsze marzenie, ale to tylko sen.
Wstałam z łóżka, ponieważ muszę
zająć się synkiem. Ma tylko mnie. Weszłam powoli do salonu i widok mnie zszokował.
Otóż na kanapie siedział rozradowany Cristiano, z szerokim uśmiechem, a do
swojej szerokiej piersi przytulał mojego synka, szepcząc mu coś. Rozczuliłam
się chciałabym żeby moje życie tak wyglądało
-Czyli to nie był sen-
powiedziałam cicho jednak on mnie usłyszał.
-O już się obudziłaś?- zapytał
nadal ucieszony
-Tak. Dzięki, że zająłeś się
małym-wskazałam na chłopczyka- w ogóle to skąd ty się tu wziąłeś?
-Zadzwoniła do mnie jakaś
dziewczyna, i poprosiła bym tu przyjechał. Chyba miała na imię hmm…. Karolina.
A teraz chodź przygotowałem dla ciebie obiad.
-Nie musisz się już mną zajmować.
Możesz wracać do pracy, ja dam już sobie rade- powiedziałam z nadziejom że tek
zrobi patrząc na niego przypominały mi się wszystkie radosne chwile które razem
przeżyliśmy, jednak on puścił moją uwagę mimo uszu, i zaprowadził mnie do
kuchni wskazując na krzesło. Na którym grzecznie usiadłam. On w tym czasie nakładał
na talerze makaron.
-Smacznego- postawił prze de mną talerz i podał widelec- i masz to
wszystko zjeść- pogroził mi palcem. Sam usiadł naprzeciwko mnie i też zaczął
jeść. Obiad spożyliśmy w ciszy. Kiedy oboje zjedliśmy przenieśliśmy się do
salonu, tylko że tam nadal panowała cisza. Najwidoczniej nikt nie wiedział jak
zacząć rozmowę
-Jak mały ma na imię?- w końcu
zapytał przerywając ciszę
-Dinis- odpowiedziałam krótko,
nie chciałam mówić mu drugiego imienia bo by się domyślił, chociaż po pierwszym
też powinien
-Ale to portugalskie imię-
zadziwił się
-To co z tego? Zawsze podobały mi
się imiona z innych krajów.
-Acha. Zawsze marzyłem że kiedyś
mój syn będzie nosił właśnie takie imię- nagle posmutniał
-To pogadaj o tym z Iriną. Pewnie
się zgodzi- powiedziałam z nutką ironii w głosie
-Irina nie chce mieć dzieci- oj
teraz zrobiło mi się trochę go szkoda. Wiem że marzył o tym by uczyć swoje
dziecko grać w piłkę, a potem zapisać do jakiegoś klubu Benjaminów i być jego
najwspanialszym kibicem na trybunach, niestety ja go tego pozbawiłam
-Tak po za tym to gdzie jest
ojciec Dinisa?- zmienił temat, ale nie na taki w którym czuła bym się lepiej
-Mały nie ma ojca.
-A co z twoim mężem?
-Nie mam męża. Jestem tylko ja i
mój malutki synek.
-Jesteś sama, i wychowujesz małe
dziecko? Nic dziwnego, że mdlejesz z przemęczenia.
-A co mam niby zrobić? Oddać
synka którego kocham najbardziej na świecie? Rodzice mnie olali, przyjaciółka
jest w Londynie, a ja mszę sobie jakoś radzić.
-Nie pomyślałaś o tym by wrócić
do Hiszpanii. Sama mówisz, że tu nie masz nikogo. A twój wujek pewnie by się
ucieszył gdybyś znowu z nim zamieszkała.
-Nie jestem pewna. Nie mogę
przecież zwalić mu się na głowę z małym dzieckiem…
-Spokojnie. Uwierz mi że się
ucieszy, i nie masz tu nic do gadania ja już rezerwuję bilety na samolot, na
jutro rano.
-Dobra jak wolisz- wzięłam syna na
ręce bo jak co dzień wieczór zaczynał marudzić, i nie miał zamiaru zasypiać-
potrzymasz go?- zapytałam niepewnie, kiedy rozdzwonił się mój telefon
-Halo? Cześć Karolina. Tak już
wszystko dobrze- prowadziłam rozmowę, ukradkiem obserwując zachowanie piłkarza
chodzącego po salonie z dzieckiem na rękach- jutro jadę do Hiszpanii. Tak z
nim. Tylko się nie posikaj z tej radości. Dobra muszę już kończyć. Do
usłyszenia. Pa.
-Karolina to ta dziewczyna która
po mnie zadzwoniła?
-Tak. Właśnie chciała się upewnić
czy dotarłeś- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił- a to dziwne zawsze
wieczorami marudzi i nie chce spać. A tu proszę- wskazałam na malucha śpiącego
w jego ramionach. Wyglądał cudownie z dzieckiem.
-Widzisz? Bo ja po prostu mam
talent, albo twój syn mnie lubi- o pewnie nawet nie wiesz jak bardzo-
pomyślałam.
Super... Jest ekstra. Nie mozesz tego kończyć. Hmmm Cris z dzieckiem na rękach ciekawy widok... Super super super i jeszcze raz super
OdpowiedzUsuń