niedziela, 14 kwietnia 2013

~26 o pewnie nawet nie wiesz jak bardzo




Dzień minął mi bardzo szybko, spędziłem go w domu gdzie tymczasowo mieszkała Zuzanna. Jej synek był bardzo grzeczny, ani razu nie płakał. Co mnie bardzo zdziwił w końcu jak weszliśmy do domu to strasznie płakał. A teraz nic mały aniołek. Poprosiłem asystenta z którym pracowałem od kilku dni, aby przywiózł mi moje rzeczy z hotelu. Zuzia spała od jakiś czterech godzin. Jak powiedziała lekarz niedługo powinna się już obudzić. Bałem się bo pewnie będzie na mnie zła. Kiedy spała na kanapie uznałem że będzie obolała po śnie na niewygodnej kanapie, więc przeniosłem ją do sypialni.  Położyłem delikatnie na dużym łóżku, i szepnąłem na ucho by o nic się nie martwiła, bo wszystkim się zajmę.
Muszę pamiętać by podziękować siostrze, która często podrzuca do mnie swoje dzieci, przez co teraz potrafię zająć się tym uroczym bobaskiem. Nawet nie wiem jak ma na imię. Jak Zuzka będzie miała nastrój do rozmów, to będę musiał ją o to zapytać, bo o dziwo naprawdę mnie to bardzo interesowało.
Zajrzałem do sypialni. Blondynka przebudziła się trochę, ale nadal było po niej widać, że jest przemęczona. Od razu przysiadłem obok niej na łóżku
-Denis..- szepnęła cicho. Zdziwiłem się, czyżby miała na myśli dziecko? Chciała wstać ale jej na to nie pozwoliłem
-Cicho, prześpij się jeszcze trochę, a ja wszystkim się zajmę- widocznie ta wypowiedź ją uspokoiła, bo od razu ułożyła głowę na poduszce i przymknęła oczy.
-Cristiano- wymamrotała cicho i zasnęła z uśmiechem na twarzy. Nie mogłem się powstrzymać widząc ten obrazek pochyliłem się nad nią i delikatnie pocałowałem w policzek.  Jednak tę piękną chwilę przerwał płacz dziecka, szybko wstałem i udałem się w stronę salonu gdzie został mały.
-Hej, co się stało? Nie płacz, ja jestem przy tobie- mówiłem do niego lekko go kołysząc- masz na imię Denis? Wiesz mój tata też się tak nazywał. Trochę to dziwne.- mały po chwili przestał płakać i powoli zasypiał w moich ramionach. Było to cudowne uczucie obserwując jak taka mała istota, z ufnością śpi w moich ramionach.
Kiedy mały zasnął zacząłem przyrządzać posiłek. Zapewne gdy Zuza się obudzi, będzie głodna.  Nie miałem pewności jak długo będzie spać, ale czym dłużej to chyba lepiej. Dziwiłem się, dlaczego jest taka przemęczona. Przecież ma męża, chyba pomaga jej w obowiązkach? Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Zostawiłem garnek na piecyku, by sos do spaghetti się zagotował, a sam udałem się sprawdzić czy chłopczyk śpi. Kiedy podszedłem do wózka mały właśnie się przebudził, i machał w moją stronę rączkami. Delikatnie wziąłem go na ręce i usiadłem na kanapie.
ZUZA
Obudziłam się, i spojrzałam na zegarek było już gruba po południu. Przespałam większą część dnia i nadal źle się czułam. Chociaż już nie tak bardzo jak rano. Teraz dopiero przypomniał mi się sen. Ilustrował on moje najskrytsze marzenie, ale to tylko sen.
Wstałam z łóżka, ponieważ muszę zająć się synkiem. Ma tylko mnie. Weszłam powoli do salonu i widok mnie zszokował. Otóż na kanapie siedział rozradowany Cristiano, z szerokim uśmiechem, a do swojej szerokiej piersi przytulał mojego synka, szepcząc mu coś. Rozczuliłam się chciałabym żeby moje życie tak wyglądało
-Czyli to nie był sen- powiedziałam cicho jednak on mnie usłyszał.
-O już się obudziłaś?- zapytał nadal ucieszony
-Tak. Dzięki, że zająłeś się małym-wskazałam na chłopczyka- w ogóle to skąd ty się tu wziąłeś?
-Zadzwoniła do mnie jakaś dziewczyna, i poprosiła bym tu przyjechał. Chyba miała na imię hmm…. Karolina. A teraz chodź przygotowałem dla ciebie obiad.
-Nie musisz się już mną zajmować. Możesz wracać do pracy, ja dam już sobie rade- powiedziałam z nadziejom że tek zrobi patrząc na niego przypominały mi się wszystkie radosne chwile które razem przeżyliśmy, jednak on puścił moją uwagę mimo uszu, i zaprowadził mnie do kuchni wskazując na krzesło. Na którym grzecznie usiadłam. On w tym czasie nakładał na talerze makaron.
-Smacznego- postawił  prze de mną talerz i podał widelec- i masz to wszystko zjeść- pogroził mi palcem. Sam usiadł naprzeciwko mnie i też zaczął jeść. Obiad spożyliśmy w ciszy. Kiedy oboje zjedliśmy przenieśliśmy się do salonu, tylko że tam nadal panowała cisza. Najwidoczniej nikt nie wiedział jak zacząć rozmowę
-Jak mały ma na imię?- w końcu zapytał przerywając ciszę
-Dinis- odpowiedziałam krótko, nie chciałam mówić mu drugiego imienia bo by się domyślił, chociaż po pierwszym też powinien
-Ale to portugalskie imię- zadziwił się
-To co z tego? Zawsze podobały mi się imiona z innych krajów.
-Acha. Zawsze marzyłem że kiedyś mój syn będzie nosił właśnie takie imię- nagle posmutniał
-To pogadaj o tym z Iriną. Pewnie się zgodzi- powiedziałam z nutką ironii w głosie
-Irina nie chce mieć dzieci- oj teraz zrobiło mi się trochę go szkoda. Wiem że marzył o tym by uczyć swoje dziecko grać w piłkę, a potem zapisać do jakiegoś klubu Benjaminów i być jego najwspanialszym kibicem na trybunach, niestety ja go tego pozbawiłam
-Tak po za tym to gdzie jest ojciec Dinisa?- zmienił temat, ale nie na taki w którym czuła bym się lepiej
-Mały nie ma ojca.
-A co z twoim mężem?
-Nie mam męża. Jestem tylko ja i mój malutki synek.
-Jesteś sama, i wychowujesz małe dziecko? Nic dziwnego, że mdlejesz z przemęczenia.
-A co mam niby zrobić? Oddać synka którego kocham najbardziej na świecie? Rodzice mnie olali, przyjaciółka jest w Londynie, a ja mszę sobie jakoś radzić.
-Nie pomyślałaś o tym by wrócić do Hiszpanii. Sama mówisz, że tu nie masz nikogo. A twój wujek pewnie by się ucieszył gdybyś  znowu z nim zamieszkała.
-Nie jestem pewna. Nie mogę przecież zwalić mu się na głowę z małym dzieckiem…
-Spokojnie. Uwierz mi że się ucieszy, i nie masz tu nic do gadania ja już rezerwuję bilety na samolot, na jutro rano.
-Dobra jak wolisz- wzięłam syna na ręce bo jak co dzień wieczór zaczynał marudzić, i nie miał zamiaru zasypiać- potrzymasz go?- zapytałam niepewnie, kiedy rozdzwonił się mój telefon
-Halo? Cześć Karolina. Tak już wszystko dobrze- prowadziłam rozmowę, ukradkiem obserwując zachowanie piłkarza chodzącego po salonie z dzieckiem na rękach- jutro jadę do Hiszpanii. Tak z nim. Tylko się nie posikaj z tej radości. Dobra muszę już kończyć. Do usłyszenia. Pa.
-Karolina to ta dziewczyna która po mnie zadzwoniła?
-Tak. Właśnie chciała się upewnić czy dotarłeś- Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił- a to dziwne zawsze wieczorami marudzi i nie chce spać. A tu proszę- wskazałam na malucha śpiącego w jego ramionach. Wyglądał cudownie z dzieckiem.
-Widzisz? Bo ja po prostu mam talent, albo twój syn mnie lubi- o pewnie nawet nie wiesz jak bardzo- pomyślałam.

1 komentarz:

  1. Super... Jest ekstra. Nie mozesz tego kończyć. Hmmm Cris z dzieckiem na rękach ciekawy widok... Super super super i jeszcze raz super

    OdpowiedzUsuń