piątek, 19 kwietnia 2013

~29 Teraz wiem skąd znam ten intensywny kolor oczu




-jak to?- zdziwił się
-po prostu je zrób
-To znaczy…?- nie dokończył
-porozmawiamy kiedy indziej- wstałam i weszłam do gabinetu lekarza
-O jednak się pani namyśliła. Proszę tutaj usiąść- wskazał mi kozetkę stojącą koło ściany- posłusznie wykonywałem jego polecenie, jednak nie mogłam skupić się na wykonywanych czynnościach, myślałam dziś o tym żeby jakoś powiedzieć mu o tym, że Dinis to jego syn, ale nie w ten sposób, nie wiem jaka będzie teraz jego reakcja, w głowie układałam najczarniejsze scenariusze.
Badania trwały krótko i doktor nic nie wykrył.  Wyszłam na korytarz który był pusty. Rozejrzałam się ale nigdzie nie widziałam piłkarza. Przestraszyłam się, czyżby postanowił zostawić mnie tu samą? Bałam się tego, że uciekł tak jak ja kiedyś. Do Sali gdzie leżał Dinis weszłam pogrążona we własnych myślach. Jakie było moje zaskoczenie kiedy koło łóżeczka chłopca ujrzałam siedzącego piłkarza. Przyglądał mu się, ale nie tak jak obcy facet patrzy na czyjeś dziecko, w jego spojrzeniu można było ujrzeć… czułość, troskę, a może nawet miłość?
-Mam iść na te badania?- spytał kiedy już zorientował się, że się mu przyglądam
-Tak… znaczy się jak chcesz
-Idę. Poczekajcie tu na mnie. Odwiozę was do domu- powiedział, ale jego głos był smutny, a w oczach malował się ból.
Po niedługim czas piłkarz wrócił z badań, i bez słowa poprowadził mnie do swojego samochodu. Droga minęła nam w napiętej atmosferze, cały czas trzymałam w ramionach synka, nie chciałam go w ogóle wypuszczać.  Podróż dłużyła nam się strasznie, jednak w końcu dojechaliśmy na miejsce.
-Poczekaj- zawołał Cris, i złapał mnie za rękę, , kiedy miałam już wysiadać z samochodu
-Tak?
-Mógłbym jutro was odwiedzić?- zapytał po czym się chyba trochę zmieszał bo spuścił głowę, udając zaciekawienie zamkiem od bluzy którą miął na sobie.
-Jasne. Skoro chcesz- moja odpowiedź chyba poprawił mu trochę humor, gdyż uśmiechnął się delikatnie co odwzajemniłam-  to do zobaczenia jutro- pożegnałam się i udałam w stronę drzwi od domu.
Następnego dnia obudziłam się dość późno. Nic dziwnego skoro wróciliśmy dopiero po 5:00. Zajrzałam do małego który smacznie spał w łóżeczku. Nie chciałam go budzić, w końcu tyle przeżył tej nocy. Zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kanapek. Właśnie miałam zamiar zacząć je jeść kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się gwiazdor Realu.
-Cześć – przywitał się lekko podenerwowany.
-Cześć- odpowiedziałam uprzejmie- wejdź— przepuściłam go w drzwiach które za nim zamkłam.
-Nie chciałbym przeszkadzać…
-Nie spokojnie nie przeszkadzasz. Chcesz coś do jedzenia czy picia, bo ja właśnie zabieram się za śniadanie.
-Jakbym mógł prosić, to coś zimnego do picia.
-Jasne. Chwilkę. Wejdź do salonu jak chcesz- zaproponowałam, a on się zgodził i usiadł na miękkiej kanapie.- proszę – podałam mu szklankę soku, po czym wróciłam do kuchni by za chwilę wrócić z talerzem kanapek i kubkiem herbaty.
-A ty nie powinieneś być na treningu?- zdziwiłam się
-Trener wypuścił mnie wcześniej, bo trochę się nie wyspałem
-Przepraszam to mój wina…
-Daj spokój. Dobrze zrobiłaś, ale powiedz mi dlaczego ja się dopiero dowiedziałem, i to w takich okolicznościach
-przepraszam, ale wtedy na Maderze powiedziałeś, że nie chcesz mnie już znać. Bałam się powiedzieć o dziecku nie chciałam abyś pomyślał, że chcę zatrzymać cię siłom, i w dodatku myślałeś, że chce wyjść za tego faceta. Potem dowiedziałam się, że masz dziewczynę i nie chciałam ci tego psuć- mówiłam łamiącym się głosem- jeszcze raz przepraszam.
-Cicho. Nie przepraszaj- poprosił przytulając mnie do siebie, a ja mu na to pozwoliłam, nagle usłyszałam płacz dochodzący z pokoju na piętrze. Odruchowo wstałam by iść sprawdzić co się stało, ale powstrzymało mnie pytanie Portugalczyka- mogę iść z tobą?
-Tak chodź- wchodził za mną po schodach na piętro. – co się stało królewiczu?- zapytałam biorąc synka na ręce, ten jednak całą uwagę skupił na swoim gościu, i przyglądał mu się takimi samymi brązowymi oczami jak jego.
-Mogę wsiąść go na ręce?- i kolejne niepewne pytanie z jego strony. Dziwiła mnie jego niepewność. Przecież zanim poznał prawdę kilka razy brał go już na ręce. Czyżby wątpił w swoje talenty ojcowskie?
-Tak podejdź bliżej- wykonał moje polecenie i stał tak blisko, że czułam zapach jego perfum, takich samych jak kiedyś, mimowolnie zrobiło mi się ciepło. Podałam mu dziecko, a on uśmiechnął się szeroko.
-Teraz wiem skąd znam ten intensywny kolor oczu-  widocznie olśniło go, że widuje go codziennie patrząc w lustro.

3 komentarze:

  1. yyyy...noo ten.. no.. kurde aż mi mowę zabrało, super. Gdy był ten moment jak szli po schodach, to się aż popłakałam. Mogłabys mnie informować o nowych rozdziałach na gg? 44176605

    OdpowiedzUsuń
  2. Cris musiał słodko wyglądać z małym na rękach *___* trzymam kciuki aby im się ułożyło.

    deutsch-herz.blogspot.com
    te-quiero-para-siempre.blogspot.com
    zapraszam, oczywiście jeśli masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nowy rozdział na http://efekt-motyla.blogspot.com/ oraz http://be-close.blogspot.com/ . serdecznie zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń