-jak to?- zdziwił się
-po prostu je zrób
-To znaczy…?- nie dokończył
-porozmawiamy kiedy indziej-
wstałam i weszłam do gabinetu lekarza
-O jednak się pani namyśliła.
Proszę tutaj usiąść- wskazał mi kozetkę stojącą koło ściany- posłusznie
wykonywałem jego polecenie, jednak nie mogłam skupić się na wykonywanych
czynnościach, myślałam dziś o tym żeby jakoś powiedzieć mu o tym, że Dinis to
jego syn, ale nie w ten sposób, nie wiem jaka będzie teraz jego reakcja, w
głowie układałam najczarniejsze scenariusze.
Badania trwały krótko i doktor
nic nie wykrył. Wyszłam na korytarz
który był pusty. Rozejrzałam się ale nigdzie nie widziałam piłkarza.
Przestraszyłam się, czyżby postanowił zostawić mnie tu samą? Bałam się tego, że
uciekł tak jak ja kiedyś. Do Sali gdzie leżał Dinis weszłam pogrążona we
własnych myślach. Jakie było moje zaskoczenie kiedy koło łóżeczka chłopca
ujrzałam siedzącego piłkarza. Przyglądał mu się, ale nie tak jak obcy facet
patrzy na czyjeś dziecko, w jego spojrzeniu można było ujrzeć… czułość, troskę,
a może nawet miłość?
-Mam iść na te badania?- spytał
kiedy już zorientował się, że się mu przyglądam
-Tak… znaczy się jak chcesz
-Idę. Poczekajcie tu na mnie.
Odwiozę was do domu- powiedział, ale jego głos był smutny, a w oczach malował
się ból.
Po niedługim czas piłkarz wrócił
z badań, i bez słowa poprowadził mnie do swojego samochodu. Droga minęła nam w
napiętej atmosferze, cały czas trzymałam w ramionach synka, nie chciałam go w
ogóle wypuszczać. Podróż dłużyła nam się
strasznie, jednak w końcu dojechaliśmy na miejsce.
-Poczekaj- zawołał Cris, i złapał
mnie za rękę, , kiedy miałam już wysiadać z samochodu
-Tak?
-Mógłbym jutro was odwiedzić?-
zapytał po czym się chyba trochę zmieszał bo spuścił głowę, udając zaciekawienie
zamkiem od bluzy którą miął na sobie.
-Jasne. Skoro chcesz- moja
odpowiedź chyba poprawił mu trochę humor, gdyż uśmiechnął się delikatnie co
odwzajemniłam- to do zobaczenia jutro-
pożegnałam się i udałam w stronę drzwi od domu.
Następnego dnia obudziłam się
dość późno. Nic dziwnego skoro wróciliśmy dopiero po 5:00. Zajrzałam do małego
który smacznie spał w łóżeczku. Nie chciałam go budzić, w końcu tyle przeżył
tej nocy. Zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kanapek. Właśnie miałam
zamiar zacząć je jeść kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam
moim oczom ukazał się gwiazdor Realu.
-Cześć – przywitał się lekko
podenerwowany.
-Cześć- odpowiedziałam uprzejmie-
wejdź— przepuściłam go w drzwiach które za nim zamkłam.
-Nie chciałbym przeszkadzać…
-Nie spokojnie nie przeszkadzasz.
Chcesz coś do jedzenia czy picia, bo ja właśnie zabieram się za śniadanie.
-Jakbym mógł prosić, to coś
zimnego do picia.
-Jasne. Chwilkę. Wejdź do salonu
jak chcesz- zaproponowałam, a on się zgodził i usiadł na miękkiej kanapie.-
proszę – podałam mu szklankę soku, po czym wróciłam do kuchni by za chwilę wrócić z talerzem kanapek i kubkiem herbaty.
-A ty nie powinieneś być na
treningu?- zdziwiłam się
-Trener wypuścił mnie wcześniej,
bo trochę się nie wyspałem
-Przepraszam to mój wina…
-Daj spokój. Dobrze zrobiłaś, ale
powiedz mi dlaczego ja się dopiero dowiedziałem, i to w takich okolicznościach
-przepraszam, ale wtedy na
Maderze powiedziałeś, że nie chcesz mnie już znać. Bałam się powiedzieć o
dziecku nie chciałam abyś pomyślał, że chcę zatrzymać cię siłom, i w dodatku
myślałeś, że chce wyjść za tego faceta. Potem dowiedziałam się, że masz
dziewczynę i nie chciałam ci tego psuć- mówiłam łamiącym się głosem- jeszcze
raz przepraszam.
-Cicho. Nie przepraszaj- poprosił
przytulając mnie do siebie, a ja mu na to pozwoliłam, nagle usłyszałam płacz
dochodzący z pokoju na piętrze. Odruchowo wstałam by iść sprawdzić co się
stało, ale powstrzymało mnie pytanie Portugalczyka- mogę iść z tobą?
-Tak chodź- wchodził za mną po
schodach na piętro. – co się stało królewiczu?- zapytałam biorąc synka na ręce,
ten jednak całą uwagę skupił na swoim gościu, i przyglądał mu się takimi samymi
brązowymi oczami jak jego.
-Mogę wsiąść go na ręce?- i
kolejne niepewne pytanie z jego strony. Dziwiła mnie jego niepewność. Przecież
zanim poznał prawdę kilka razy brał go już na ręce. Czyżby wątpił w swoje
talenty ojcowskie?
-Tak podejdź bliżej- wykonał moje
polecenie i stał tak blisko, że czułam zapach jego perfum, takich samych jak
kiedyś, mimowolnie zrobiło mi się ciepło. Podałam mu dziecko, a on uśmiechnął
się szeroko.
-Teraz wiem skąd znam ten intensywny kolor oczu- widocznie olśniło go, że widuje go codziennie
patrząc w lustro.
yyyy...noo ten.. no.. kurde aż mi mowę zabrało, super. Gdy był ten moment jak szli po schodach, to się aż popłakałam. Mogłabys mnie informować o nowych rozdziałach na gg? 44176605
OdpowiedzUsuńCris musiał słodko wyglądać z małym na rękach *___* trzymam kciuki aby im się ułożyło.
OdpowiedzUsuńdeutsch-herz.blogspot.com
te-quiero-para-siempre.blogspot.com
zapraszam, oczywiście jeśli masz ochotę ;)
nowy rozdział na http://efekt-motyla.blogspot.com/ oraz http://be-close.blogspot.com/ . serdecznie zapraszam! :D
OdpowiedzUsuń