Wiem obiecałam Ikerowi, że wyjaśnię tą całą sytuacje, ale
nie wiedziałam jak to zrobić. Cristiano tak cieszył się na ten wyjazd, nie
potrafiłam tego zniszczyć. Porozmawiam z nim po powrocie z urlopu. Obiecuje.
Wieczorem byłam już spakowana. Jechaliśmy tylko na pięć dni
bo Crisowi nie udało się wyciągnąć dłuższego zwolnienia z treningów. Bardzo
cieszę się na ten wyjazd. Pobędziemy trochę sami, ale wizja poznania jego
rodziny mnie trochę przeraża. A co jeśli mnie nie zaakceptują?
Rano była brzydka pogoda. Słońce schowało się za chmurami i
wiał nieprzyjemny wiatr. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, w
którym było cieplutko i przyjemnie. Już miałam ponownie odpłynąć w krainę
Morfeusza kiedy po pokoju rozniósł się dźwięk, mojego telefonu. Kurdę muszę
zacząć wyciszać te padło na noc.
-Halo- odezwałam się niezbyt uprzejmie
-Hej. To ja.
-Jaki ja?
-No Cris, a co spodziewałaś się kogoś innego?
-Nie. Sorry nie myślę o tak wczesnej porze.
-Dobra. W ogóle to gdzie ty jesteś czekam na ciebie pod
domem.
-Daj mi spokój- rozłączyłam się i przykryłam kołdrą
Nie dane mi było jednak spokojnie zasnąć, ponieważ,
usłyszałam jak ktoś wbiega po schodach i wpada do mojego pokoju. Nawet nie
starał się by zrobić to po cichu.
-Co ty jeszcze robisz w łóżku. Jest dziewiąta za godzinę
musimy być na lotnisku.
-Spadaj. Mi jest tu milutko i cieplutko, a tam – wskazałam
na okno- jest zimno.
-Wstawaj- powiedział i zabrał mi kołdrę
-Ej teraz jest mi zimno
-Jak będziesz chciała to rozgrzeję cię w samolocie. A teraz
proszę cię pośpiesz się.
-Dobra- poświęciła się i wstałam z łóżka
W przeciągu zaledwie 30 minut wzięłam prysznic, ubrałam się
i uczesałam. Ale Crisowi to nie wystarczało i nadal mnie pośpieszał. Nie
zdążyłam nawet zjeść śniadania. Na lotnisku byliśmy dokładnie o 9.50. byłam zła
na niego ponieważ w tym czasie który spędziliśmy oczekując, ja mogłabym w
spokoju zjeść dobre śniadanko. Wtedy pewnie miałabym lepszy humor, bo jak to
się mówi ”jak człowiek głodny to zły”
Po czasie przesiedzianym na niewygodnych plastikowych
krzesełkach, nareszcie znaleźliśmy się na pokładzie samolotu.
-To co z moim rozgrzewaniem- zaśmiałam się
-Oj prawie o tobie zapomniałem- zaśmiał się i objął mnie
ramieniem. Przybliżyłam się do niego, i wreszcie było mi cieplutko i milutko.
Nawet nie wiem kiedy usnęłam w jego objęciach.
-Kochanie jesteśmy na miejscu. Obudź się-no nie miałam taki
piękny sen. A on co? Znowu mnie budzi. No ile razy można jednego dnia?
-Wyjaśnijmy sobie coś panie Aveiro. Nie znoszę jak mnie ktoś
budzi a w szczególności ty- powiedziała zła i dźgnęłam go palcem w pierś.
-Coś ty taka zła? Nie wyspałaś się czy jak?
-Wyobraź sobie że nie. Nie wyspałam się. Bo jak mi się już
dobrze śpi, to musi mnie budzić pewien upierdliwy Portugalczyk.
-To coś ty w nocy robiła?
-Lepiej żebyś nie wiedział.
-Gadaj albo cię wygilgoczę- zagroził
-Nie odważysz się. Tu jest pełno ludzi.
-A chcesz się założyć?-
zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość
-A o co?
-Hmm… Może o buziaka?
-Dobra- zgodziłam się. I to był mój błąd. Kiedy tylko
wypowiedziałam to słowo to chłopak zaczął mnie łaskotać po brzuchu, a ja
zaczęłam śmiać się na cały samolot, ludzie dziwnie się na nas patrzyli.
Jakbyśmy robili coś dziwnego. No dobra to jest dziwne.
-Przestań- nie mogłam już wytrzymać
-To powiedz mi co robiłaś w nocy
-Dobra. Gadałam z przyjaciółką przez Internet
-Widzisz. Trzeba było tak od razu mówić. A teraz czekam na
moją nagrodę.
-Przepraszam- przerwała nam młoda stewardessa- mogą już
państwo wychodzić
-To sobie jeszcze trochę poczekasz- wytknęłam język w jego
stronę.
Na lotnisku okazało się że słońce wyszło zza chmur i jest
teraz ciepło. Odebraliśmy swoje bagaże, kiedy Crisowi przypomniało się o Żelku.
-Poczekaj tu chwilę, pójdę po psa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz